poniedziałek, 23 grudnia 2019

Kilka dni z życia robota. #plazmaferezy

źródło: https://www.deviantart.com/canuslilium/art/Skin-and-Scars-308992651


Mój apartament podczas plazm
Moja historia z zabiegami plazmaferezy, zaczęła się w maju 2017 roku. Po zdiagnozowaniu miastenii, sam mestinon nie podołał moim wariacjami z powiekami. A więc, z neurologii wyprowadziłam się na OIOM w celu wymiany osocza, by pozbyć się krążących w krwi przeciwciał.

Wchodząc o własnych siłach na oddział intensywnej terapii, wszyscy patrzyli na mnie jak na jakiś żart. Podeszła do mnie pielęgniarka i powiedziała coś w stylu: „Młoda, ładna, wygląda jak zdrowa, co ty tu robisz?”. Hmm, sama właściwie nie wiedziałam, dlaczego tam jestem. Zostałam zaprowadzona do izolatki, ponieważ przy plazmach organizm ma praktycznie nijaką odporność na wszelkie bakterie itp. Zobaczyłam mój pokój i zamarłam. Zrobiłam krok do tylu i chyba najchętniej spieprzyłabym jak najdalej, gdyby nie mój brak sił. Pomyślałam sobie: „Boże to jakieś nieporozumienie, jeszcze miesiąc temu żyłam jak każda nastolatka a teraz będę zamknięta w tej dziwnej klatce? Kill me.”. Zadomowienie się trochę trwało, ale dałam radę. Już pierwszego dnia zostało mi założone wkłucie centralne do żyły udowej. Moje wyobrażenia co do bólu były straszne. Za pomocą strzykawki, lekarze rozprowadzili mi znieczulenie w okolicach pachwiny i nacięli skalpelem skórę, aby wprowadzić cewnik. Tu było trochę nieprzyjemne uczucie - jakby ktoś próbował mi coś wyjąć z wnętrza nogi. Za pomocą szwów przymocowali mi do skóry cewnik by nie wypadł i koniec, po krzyku i płaczu. Następnego dnia miałam już pierwszy zabieg. Podłączono mnie rurkami do maszyny do dializ.
Byłam robotem. 🤖

Plazmaferezy odbywały się co drugi dzień. Po drugim takim zabiegu, czułam się bardzo dobrze, wręcz jak nowo narodzona. 🙈 Każdy kto miał to szczęście by zakwalifikować się do zabiegów plazmaferezy na pewno wie, jakie to wspaniałe uczucie.

| Przebieg |
Przed każdym podłączeniem do maszyny, byłam ważona, miałam zmieniane opatrunki (naprawdę bardzo często) w celu uniknięcia jakiejkolwiek infekcji. Aby cewnik był sprawny, codziennie po kilka razy był dokładnie przepłukany, po czym podawali mi heparynę w takiej ilości, jaka była napisana na koreczku od cewnika. 🤓 W trakcie zabiegu nie trzeba być na czczo (ale polecam, ponieważ przez około 4h nie można się za bardzo ruszać więc o skorzystaniu z toalety można tylko pomarzyć 🚽). Można natomiast poruszać się na łóżku tyle na ile maszyna nie zacznie piszczeć na cały oddział, przez zmianę ciśnienia we krwi.

Podczas plazmaferezy wystąpiły u mnie:
- dreszcze
- gorączka
- bóle żołądka
- bóle głowy
- zawsze w trakcie plazmaferez po 2-3 zabiegach, pojawia mi się bardzo mocne krwawienie przypominające miesiączkę (może to być spowodowane sporą ilością heparyny we krwi, jest to lek przeciwzakrzepowy)
- brak apetytu
- utrata wagi
Maszyna do plazmaferezy
Po pierwszym zabiegu, czułam się znacznie gorzej tak jak i następnego dnia. Kolejny zabieg już przynosił poprawy „oczne”. Wszystkie kolejne poprawy odczuwałam zawsze na drugi dzień (ten który był „przerwą”). Po pierwszych moich plazmach 90% objawów miastenii dało mi spokój. Z każdymi kolejnymi te procenty malały niestety, ale mimo wszystko czułam się po nich lepiej. Po ostatnim zabiegu, po około 12 h miałam wyjmowany cewnik i szczerze nie czułam nic poza delikatnym pociągnięciem szwów. Pielęgniarka chwile uciska pachwinę (zawsze robią mi się po tym siniaki), a po 3 h już mogłam wstawać i chodzić. ☺️ Tego samego dnia zostałam wypisana na neurologie, gdzie spędziłam około 3 dni na obserwacji. Blizny po wkłuciu w szyje są praktycznie nie widoczne, te w udzie są wielkości małego paznokcia u ręki (ale takiego krótkiego 🤪) i mają kolor lekko siny; ja mam takich na nodze 5. 🙈 Nie używałam żadnych kremów na gojenie się, bo nigdy blizny mi nie przeszkadzały i i tak bym zapominała o jego stosowaniu. 🙄

Jeżeli ktoś ma okazję to bardzo polecam skorzystać z tych zabiegów. Ja zawsze korzystałam z takiej szansy, gdy tylko dochodziły problemy z oddychaniem. Zabiegi może i nie leczą na dłuższy okres czasu (chociaż czasami niosą z sobą remisję!), ale kto nie chciałby po roku ciągłego męczenia się mieć dwóch miesięcy sił?


W razie pytań, służę pomocą. Tu nasz adres e-mail: mgschwestern@gmail.com

khalejsi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...